Mam na imię Marek i witam wszystkich na moim blogu.
Temat jest dość ciekawy i dotyczy aparatu ortodontycznego.
Zazwyczaj zakłada się go w latach młodości, u mnie wygląda to inaczej, bo na liczniku
mam już ich 36. Dlaczego dopiero teraz? Wiadomo, że to spory wydatek, a za
młodu z pieniędzmi nigdy się nie przelewało. Studia dzienne też nie pozwalały
na większe wydatki, a później człowiek zapomina o sobie jak pojawia się
rodzina....
Dopiero po kryzysie wieku średniego, który mnie ostatnio
dosięgnął, zacząłem bardziej myśleć o sobie, realizacji swoich marzeń, poprawie
swojego wizerunku i podniesieniu samopoczucia. Moje zęby może nie były
tragicznie krzywe, ale jednak zawsze zabierały mi dużo pewności siebie. Powoli
staję się osobą medialną, rozwijam pasje muzyczne i publikuje na YouTubie. Jeną
z tych pasji jest bycie frontmanem wokalistą, dla którego aparycja na klipie
video jest rzeczą ważną.
Tak więc zdecydowałem się — zakładam aparat.
Miałem kilka opcji na to, gdzie ten aparat założyć. Ceny
wahały się w okolicach 3,5 tyś. złotych za klasyczny stały aparat. Ostatecznie
zdecydowałem się na założenie w zakładzie w Jasienicy z polecenia mojej
znajomej w cenie 1600 zł za łuk. Dodatkowym plusem było to, że koszty można
było podzielić na dogodne raty. Ja zdecydowałem się na obydwa łuki na raz.
Wcześniej trzeba było zrobić zdjęcie oraz odcisk zębów do
zrobienia odlewu — wszystko na miejscu. Miałem mieć wyrwaną czwórkę na dole, ze
względu na małą ilość miejsca, ale ostatecznie ortodonta zdecydował się ja
zostawić i zobaczyć jak to się będzie układać. W razie czego wyrwać można
później. Ucieszyłem się z tej informacji, bo to zawsze zdrowy ząb.
Pierwsza wizyta miała miejsce 13,11,2019 roku. Cała procedura
założenia aparatu na górę i dół zajęła godzinę siedzenia w fotelu. Wszystko
przebiegło sprawnie i bez bólu. Ku mojemu zaskoczeniu nie wyglądało to źle na
zębach i nie rzucało się bardzo w oczy. Może to kwestia szarych/srebrnych
iligatur, które wybrałem spośród wielu możliwych kolorów.
Po powrocie do domu przyrządziłem sobie pierwszy posiłek
i...... jeden zamek na ostatnim zębie u dołu — odpadł :(. Spowodowało to, że
zagięty drut odstawał już jakiś centymetr w stronę policzka. Po telefonie do
ortodonty dowiedziałem się, że mogę go obciąć na końcu ostatniego zamka tak,
żeby nie przeszkadzał albo chodzić tak jak wytrzymam przez miesiąc do kolejnej
wizyty. Spróbowałem wytrzymać.
Do aparatu trzeba się przyzwyczaić to jednak ciało obce w
ustach. Do tego ból, który pojawił się w kolejnych kilku dniach, był dość
mocny. Raz nawet sięgnąłem po środek przeciwbólowy, aby trochę sobie ulżyć. Nie
ma mowy o ugryzieniu czegokolwiek siekaczami. Trzeba kroić kawałki i wkładać do
ust, żeby to z trudem rozdrobnić. Całość unormowała się po około tygodniu.
Po tym czasie zorientowałem się, że błędem było
pozostawienie drutu po odpadnięciu zamka, ponieważ podczas posiłku drut się
urwał. W ostatniej chwili wyczułem go językiem w jedzeniu! Takiego obrotu
zdarzeń się nie spodziewałem. Połknięcie takiego zagiętego kawałka drutu
mogłoby mieć poważne konsekwencje. Dlatego, jeśli komuś zdarzy się podobna
sytuacja, od razu obcinajcie nadmiar drutu lub zgłoście się do lekarza.
Historia lubi się powtarzać i chwilę później odpadł drugi zamek
na końcu po przeciwległej stronie. Dowiedziałem się, że mam się nie przejmować
i chodzić tak do kolejnej wizyty. Mądrzejszy o doświadczenie sprzed paru dni,
bez zastanowienia obciąłem nadmiar drutu.
Okres kolejnych 2/3 tygodni do kolejnej wizyty przebiegał
bez większych komplikacji. Aparat nie wpłynął raczej na wymowę. Nie sepleniłem
czy coś w tym rodzaju. Odgryzanie dużych porcji może nie było już tak bolesne,
ale na tyle niekomfortowe, że nadal kroiłem kanapki na kawałki. Do utrzymania
higieny używałem zwykłej szczotki i pasty, nie używam żadnych wyciorków itd.
Jedzenie dostaje się pod zamki i czasami jest tego dość sporo. W pracy płukałem
zęby dużą ilością wody.
Od lekarza dostałem także wosk do naklejania na zamki w
miejscach, gdzie coś nam dokucza. U mnie są to głównie zakończenia drutów,
które są zagięte w dół i czasem wbijają się w policzki. Po miesiącu zużyłem
całe pudełeczko wosku. Część zjadłem, bo zapomniałem wyjąć z ust przed
posiłkiem.
Ogólnie trzeba się przygotować na pewne poświęcenie związane
z noszeniem aparatu. Trochę przeraża mnie, że to jeszcze 2 lata. Tak czy
inaczej, już miesiąc minął a efekty bardzo mnie motywują. Opowiem o tym w
kolejnym poście :).